lyrics
Tam pod borym szyszki, na polu kamycki, w uogrudecku bucyna.
Na kuminie popiół, dej my Janku spokój, bom ja młodo dziewcyna. [x2]
Bedzies jechał orać, to mnie musisz wołać, będę wołki poganiać.
Ułożemy zagón, przyjedziemy do dum, bedziemy się namowiać. [x2]
Jak się namówimy, to sie pozynimy, bedziemy sie sanować.
Ułowimy rybkę, włozymy w kolibkę, będzimy nium piastować. [x2]
Gdy to bedzie chłopiec, bede jego ojciec, koze jo mu chleba dać.
Jak bedzie dziewcyna, nie moja przycyna, koze jo nij wołki gnać. [x2]
Jak popyndzi wołki, na zielune łąki, bedą nij tam chłopcy paść.
Una bedzie spała, dokund będzie chciała, az bedzie cas do dum gnać. [x2]
I przyjechał Janek, chciał nij zabrać wianek, una mu odmowiała.
Nie wyganioj wołków, z tych zielunych dołków, bo jo bede płakała. [x2]
Nie płac ze dziewcyno, nie płac ze jedyna, cegóz bedzies płakała.
Jo te Twoje dołki, powiunze na kołki, Ty se bedzies siedziała. [x2]
credits
license
all rights reserved